czwartek, 19 listopada 2009

+

Podobno, miarą człowieka jest to co osiąga, to kim jest. Powiemy, że osoba wielka musi czynić wielkie rzeczy. Wymyślić teorię fizyczną, napisać niesamowitą powieść, uratować wiele istnień, wspiąć się na najwyższą górę, wygrać straconą sprawę. Innymi słowy- jest to osoba, która przyczyniła się do rozwoju, ustaliła nowe granice ludzkich możliwości... Czy to naprawdę ma jakiś sens?

Twierdzimy, że to co osiągamy musi być wielkie, znaczące. Przecież nikt inny na świecie nie stworzył takich cud techniki jak my! Nikt nie wspiął się na takie wyżyny intelektualne! Jesteśmy zaiste wielcy. Tylko czemu wydaje mi się, że gdybyśmy nie istnieli, Wszechświat byłby taki sam?

Czy jakakolwiek akcja człowieka, kiedykolwiek zmieniła coś więcej niż nasze wyizolowane środowisko? Czy te wszystkie osiągnięcia mają na tyle wielkie znaczenie, aby zmienić absolutnie wszystko?

Jeżeli to nie ma sensu, to co ma? Może wielkie czyny wcale nie powodują zmian. Być może najwięksi ludzie to ci, którzy nie szukają rozgłosu, nie starają się wpłynąć na losy inne niż swoje. Unikają tej całej zabawy w szukanie znaczenia, w tym co robimy. Nie starają się w nic wierzyć, nie chcą pokonywać barier. Nie chcą zmian.

Czy w takim wypadku możemy mówić o jakiejkolwiek wielkości?